Sto lat, zjednoczona Polsko! [FELIETON]
Data 11 listopada 1918 roku jest zakotwiczona w sercu każdego Polaka. Odzyskanie niepodległości, co oczywiste, jest momentem wyjątkowym. I dlatego każdego roku w całym kraju w sposób szczególny oddajemy honory Ojcom polskiej wolności.
Takich bohaterów jak Piłsudski, Paderewski, Korfanty, Daszyński, Grabski czy Dmowski wymieniamy jednym tchem, zapominając o podziałach, jakie między nimi były. Jednak to ich wspólny wysiłek, ponad tymi podziałami, spowodował, że Rzeczpospolita wróciła na mapę Europy.
Dla mnie 11.11 to przede wszystkim symbol polskiej jedności. Symbol wielkiego poświęcenia i wysiłku. Ale to także ogromna lekcja patriotyzmu, który w mojej osobistej definicji ma przede wszystkim łączyć Polaków. Nigdy dzielić.
Dlatego z ogromną emocją, jak pewnie miliony Polaków, wyczekiwałem dnia obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości. Dnia, który w sposób wyjątkowy miał połączyć różniących się na co dzień Polaków. I chyba jak te miliony Polaków poczułem ogromny zawód, gdy okazało się, że władze państwowe nie przygotowały wyjątkowego święta. Bo poza tradycyjnymi elementami w programie nie znalazło się nic szczególnego. Choć 200 mln zł budżetu i lata przygotowań rozbudziły ogromne nadzieje.
Gorycz smutku potęgowana jest przez objęcie prezydenckim patronatem i powagą urzędu premiera marszu, który w ostatnich latach zasłynął wyłącznie faszystowskimi i rasistowskimi hasłami.
Z radosnego święta, z wielkiej okazji do odtworzenia mitu pojednania sprzed 100 lat mamy w Polsce dyskusje o pogłębiających się podziałach i zmarnowanej szansie. Szkoda… Wielka szkoda.